sobota, 25 października 2014

Jasny fiolet. [ADD x ELESIS cz.2] [ELSWORD]

A tak by the way, to SU YEON = JIN RAE
Tak dla wyjaśnienia xd. Nie pojawiła się żadna nowa adminka.

Jin Rae

[ADD]

Biorąc pod uwagę jej bicepsy i wagę jej ciała, zaczynam wątpić w to, czy ona na pewno jest człowiekiem, a co dopiero ludzką dziewczyną. A może to ogrzyca? Nie zdziwiłbym się, nawet gdyby to byłaby jakaś mieszanka gatunków.
Stanąłem przed masywnymi, stalowymi drzwiami do biblioteki. Były one dobrze ukryte za warstwami bluszczu nakrywającymi się na siebie. Generalnie biblioteka była doskonale zakamuflowana, więc żadna osoba z zewnątrz nie miała możliwości jej znaleźć.
Owszem, czasem zdarzało się, że przychodziły jakieś zbłąkane istoty, ale wtedy wykorzystywałem je do swoich badań.
Nie czułem już ręki od ciężaru dziewczyny, ale pchnąłem drzwi po wpisaniu skomplikowanego nazo-kodu i wszedłem do mojego królestwa.
Od góry do dołu regały z księgami, a w dalszych pomieszczeniach bogata sypialnia i laboratorium. Chociaż, ciężko to nazwać pomieszczeniami. Były to raczej zagłębienia, gdzie znajdowały się takowe rzeczy.
Poszedłem w stronę laboratorium, gdzie stało kilka pojedynczych kanap w różnych miejscach. Tak na wszelki wypadek jakbym się zmęczył.
Położyłem ją na stole laboratoryjnym. Wszystko aż przesadnie czyste. W takim środowisku czułem się najlepiej.
Przyglądałem jej się dłuższy czas, kiedy zauważyłem moją zakrwawioną rękę.
Chyba... Mdleję...



[RACZEJ JUŻ NIE BĘDZIE PERSPEKTYWY ADDA, TERAZ TYLKO ELESIS]

Moja głowa... Gdzie ja jestem? Co się stało?
Dotknęłam mojej głowy. Była cała w jakiejś lepkiej substancji. Z doświadczenia niestety wiem, że to krew.
Na dodatek tego, wielki siniak.
Podniosłam lekko moją obolałą głowę i zerknęłam w prawo. Rzuciły mi się w oczy całe szeregi regałów na książki i białowłosy osobnik leżący na podłodze.
Jak na zawołanie podniósł głowę i spojrzał na mnie przerażony. Po chwili pstryknął palcami, wokół mnie zaczął unosić się jakiś szarawy proszek, a on sam spieprzył na drugi koniec biblioteki.
Proszek usypiający? Nie, tylko nie to...

Obudziłam się z zabandażowaną głową, drżąc z zimna jak osika. Leżałam na czymś miękkim, zapewne na kanapie, które jak zakodowałam - stały nieopodal.
Spojrzałam na siebie. Nic dziwnego, że było mi zimno jak byłam w samej bieliźnie. Czekaj. Czemu ja jestem w samej bieliźnie?! Przecież jak wychodziłam miałam cały komplecik ubrań, a tu mogiła, prawie w stroju Ewy w jakiejś bibliotece, no ja wale.
Spojrzałam w lewo. Był tam ewidentnie jakiś dział laboratoryjny czy coś, było tam mnóstwo różnych maszyn z skomplikowanymi liczbami i wykresami. Dodatkowo jakieś fartuchy, ampułki, zlewki i inne probówki. Nie było mowy o pomyłce. Jestem w bibliotece szalonego, białowłosego naukowca.
Pośrodku, był wielki stół laboratoryjny, na którym były... Moje ciuchy? No way. Muszę je założyć, bo zaraz tu umrę i z zimna, i z zażenowania tym, że jestem w samej bieliźnie.
Podbiegłam do stołu i sprawdziłam ubrania. Nie było żadnych ubytków i były zadziwiająco czyste. Nie zmartwiło mnie to jednak i czym prędzej się ubrałam.
Przebierając się, moją uwagę przykuł specyficzny sufit biblioteki, a raczej mapa nieba, mapa gwiazd narysowana z najdokładniejszymi szczegółami. Zafascynowana wpatrywałam się w różne obliczenia i zapiski, niestety niewidoczne z mojego położenia.
Zapewne ten ktoś, kto tu mieszka, musiał wchodzić na drabinę by coś zobaczyć.
Spojrzałam z powrotem na kanapy i zawirowało mi w głowie.
Siedział tam białowłosy osobnik, z ręką opartą o oparcie i nogą założoną na nogę. Drugą dłonią jeździł sobie po podbródku, obserwując mnie z ciekawością swoimi fioletowymi oczami.
Ubrany był w czarny kombinezon z fioletowymi akcentami. Wszystko dopełniały elementy nazo-technologii ewidentnie widoczne, nawet z tych kilkunastu metrów.
Miał włosy w na pierwszy rzut oka nieładzie, jednak ten "nieład" nadawał mu szczególnego charakteru.
Po chwili wyraz jego twarzy zobojętniał, a ręka zatrzymała się na brodzie. Dalej jednak nie spuszczał ze mnie oka, oka, pod którym miał dziwną fioletową iskrę.
Przełknęłam ślinę i wychrypiałam.
- Gdzie ja jestem?
Nie odpowiedział mi. Na jego twarzy pojawił się jedynie kpiący uśmieszek.
Zamarłam. A jak zrobił mi coś złego? Udruchowo zerknęłam na mój tors. Z wierzchu nie widać żadnych zmian, ale kto wie... Przecież jak dziewczyna budzi się na kanapie w samej bieliźnie może coś podejrzewać, prawda?
- Nie rób sobie nadziei. - powiedział chłopak specyficznym akcentem. Przedłużał każdą samogłoskę. - Nie uprawialiśmy stosunku płciowego, a raczej, nie wykorzystałem cię seksualnie, więc nie masz się o co martwić.
Niby po tym zdaniu mogłabym odetchnąć z ulgą, ale coś nie dawało mi spokoju.
- Jednakże... - ciągnął dalej. - Nie wiadomo co zrobię w przyszłości i dodatkowo pobrałem już twoją krew, kawałek skóry, kilka włosów oraz ślinę. Powinienem jeszcze zbadać ślu...
Zawiesił się. Jak szybko zaczął mówić tym swoim wnerwiającym głosem, tak szybko przestał. Jednak nie na długo.
- NO ŻESZ KURWA! - wykrzyknął wstając i tłukąc najbliższą ampułkę która stała na półce. Po chwili dotarło do niego to co zrobił i pobiegł po szczotkę do zamiatania.
- Ee, coś się stało? - zapytałam. Może jak będę miła to mnie wypuści. Jak nie, to przejdziemy do rękoczynów.
Białowłosy łypnął na mnie zza swojej czupryny i dalej zamiatał tą nieszczęsną podłogę. Kiedy uznał, że jest dostatecznie czysta, wyrzucił wszystko do kosza, a szczotkę odstawił na swoje miejsce.
Zaczął coś mamrotać i kręcić się w kółko. Słyszałam tylko pojedyncze urywki.
- Ja pierdolę... i co ja teraz... muszę...ale nie... muszę iść... ale labo... nie mogę... muszę... kurwa...
Iście bogaty zasób słów, Białowłosy.
Po chwili wycelował we mnie oskarżycielski palec i wlepił we mnie wzrok. Patrzył się tak z dobre półtorej minuty, kiedy wykrzyknął:
- To Twoja wina głupia dziewko! - a po chwili dodał po cichu. - I co ja teraz pocznę, muszę to zdobyć.
- Co jest moją winą? - przyjęłam postawę bojową.
- Wiesz co się stało?! Przez ciebie nie zabrałem tych jebanych kamieni!
- Ty ignorancie... - skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam poruszać nerwowo nogą. - Nie dość, że prawie straciłam tam życie, to gdyby nie ja, tych ogrów wcale by tam nie było.
Zaczął wbijać we mnie swój wzrok. Odpowiedziałam pełnym pogardy spojrzeniem, przystępując z nogi na nogę.
Nagle zobaczyłam w jego oku niepokojący błysk. Wykrzywił twarz w pogardliwym uśmiechu, odwrócił się na pięcie i zaczął grzebać w półkach.
Serce mi zabiło szybciej. A jak to jedyna szansa by uciec z tego miejsca? Zaczęłam po cichu się wycofywać, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Odebrałam to jako potwierdzenie, że mnie widzi i nie dam rady stąd uciec.
Chłopak odwrócił się z triumfalną miną. Z początku nie rozumiałam o co chodzi, ale po chwili zauważyłam, że w jego dłoniach spoczywa coś srebrnego i połyskującego w półmroku.
Kajdanki.
Nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, a już zatrzasnął jedną na mojej dłoni. Szlag by to.
- Obmyśliłem genialny plan. - zlapał mnie za nadgarstek na którym byłą zatrzaśnięta jedna z kajdanek. - Mam tutaj specyficzny słup, który wyczuwa ruch. Jak tylko spróbujesz uciec, porazi cię prąd i wykorzystam cię do badań. - zrobił dłuższą przerwę, - Ale jak nie uciekniesz, to też wykorzystam cię do badań.
Spróbowałam się wyrwać, jednak ten odpowiedział tylko jeszcze mocniejszym zgnieceniem mojego nadgarstka. Ma siłę, skubany.
Kurde, jak czegoś nie zrobię, przygwoździ mnie do tego słupa i koniec. Wygięłam się i zobaczyłam czarny i "niegroźny" słup. Spojrzałam na moją rękę.
Pod wpływem impulsu, złapałam za drugą część kajdanek i zapięłam ją na jego nadgarstku.
Gwałtownie się zatrzymał tak, że prawie na niego wpadłam. Powoli odwrócił głowę i zobaczyłam jego twarz wykrzywiona wyrazem gniewu i jego płonące oczy.
Nie były one fioletowe jak mi się na początku wydawało. Były o kolorze fuksji. O kolorze głębokiej fuksji z przebarwieniami ciemnego fioletu nieopodal źrenicy.
Rozwodząc się nad jego oczami, nawet nie usłyszałam jak wrzasnął:
- CO ŻEŚ GŁUPIA DZIEWKO ZROBIŁA?!