piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział II - Perverted oppa, ręcznik i... niechciany gość ?

Od zajścia z pierwszego spotkania, nic takiego już się nie stało. Minęły już dwa tygodnie, a ty już 5 razy byłaś w tej nieszczęsnej rezydencji.  Dzisiaj też. Niestety.
Właśnie trwała przerwa w szkole, a ty postanowiłaś zrobić wyjątek i zamiast spokojnie siedzieć w sali, pójść do sklepiku szkolnego.
Stało przed nim kilka chłopaków z równoległej klasy. Przyjrzałaś się każdemu z nich. Jeden miał różowe włosy, drugi pytał się kasjerki czy są kanapki z kurczakiem, trzeci rozmawiał z...
*Ja pierdolę*
Tak, rozmawiał z Zico. Wiedziałaś, że skądś go znasz... 
*No tak... Jeden z wielkiej trójcy, Perverted Oppa, Zico... Z wszystkich trafić akurat na niego.*
Wlepiałaś w niego oczy dobre 10 sekund, gdy ten też na ciebie spojrzał.
Jego oczy zrobiły się dwa razy większe. Jego kolega, chyba na imię miał Kyung, mówił dalej nie zwracając uwagi na reakcję przyjaciela. 
Zrezygnowałaś z kupna czegokolwiek, bo automatycznie przestało ci się chcieć jeść. Wróciłaś, w szoku, do sali i siedziałaś tak do końca zajęć. Kiedy rozległ się dzwonek, niechętnie wstałaś z krzesła i jak na ścięcie, powlekłaś się do domu, by się przebrać i pojechać do "zamku".
Dotarłaś do bramy. Wcześniej dostałaś specjalną kartę do jej otwierania, więc teraz przechodziłaś bez problemu. Tak samo było z drzwiami. 
Szybko przeszłaś przez dwa korytarze i dotarłaś do pokoju chłopaka. 
Ten sam rytuał. Szybciej wejdziesz, szybciej wyjdziesz. Wzięłaś głęboki oddech i zapukałaś.
Usłyszałaś ciche "proszę".
Weszłaś do pokoju... I nikogo nie było. Gdyby nie to, że pokój miał łączony z łazienką, to pomyślałabyś, że albo gdzieś się schował albo wyparował.
Ale pokój był łączony z łazienką, więc odłożyłaś plecak na podłogę i zerknęłaś na jego półkę z książkami. Wzięłaś w rękę jedną z nich i skrzywiłaś się czytając tytuł : Jedna i siedmiu, czyli coś większego niż trójkąt... Odłożyłaś ją na miejsce i zaczęłaś się zastanawiać skąd on bierze takie książki, kiedy usłyszałaś, że ktoś wchodzi do pokoju.
Odwróciłaś się.
Zobaczyłaś Zico w ręczniku zawiązanym na biodrach. Wyglądał jakby zaraz miał spaść.
Pisnęłaś i odwróciłaś się, zakrywając oczy rękoma.
- Z-załóż coś na siebie ! - krzyknęłaś po chwili.
- Po co ? Jestem u siebie w domu. Mogę robić to, co mi się podoba. A nie podoba mi się to, że nic nie wiedziałem o tym, że chodzimy razem do szkoły - powiedział spokojnie
Wkurwiał cię ten spokój w jego głosie. Nie ważne co mówił, zawsze było słychać ten spokój.
- Ja też o tym nie wiedziałam ale... - urwałaś.
Poczułaś jak przytula cię i kładzie swoją głowę na twoim ramieniu. Był od ciebie trochę wyższy, więc pewnie musiał się nieźle zgiąć żeby tak zrobić, ale nie miałaś ochoty się odwracać, bo poziom zagrożenia wzrósł by o jakieś 80%.
- Puść mnie. - powiedziałaś.
- Nie.
- Bo cię kopnę.
- Nie zrobiłabyś tego.
- Chcesz się przekonać ?
- Dzięki, ale nie. Mam zamiar być płodny w przyszłości. - powiedział.
- No to mnie puść. Angielski czeka.
- Angielski nie zając. Nie ucieknie.
- Wiesz, że ręcznik Ci się zsuwa ? - powiedziałaś ze strachem w głosie.
- To tylko twoja wyobraźnia. I ty mówisz, że ja jestem zboczony.
- Bo jesteś. Nikt normalny nie miał sześciu korepetytorek pod rząd, które by uciekały, bo napastowałeś je seksualnie.
- Przyznaj się. Też byś chciała. 
- Yah ?! Nigdy. Jesteś powalony.- stwierdziłaś.
- Ja ? Chyba osoby powalonej nie widziałaś. Pogadaj sobie z Daehyunem. To jest pojebaniec.
- Wiem. Dla twojej wiadomości chodzę z nim do klasy. 
- Miło wiedzieć, Sherlocku.
Spojrzałaś się na niego z pogardą. Ten, dalej opierając głowę na twoim ramieniu, spojrzał się na ciebie słodkimi oczami. Zarumieniłaś się i odwróciłaś wzrok. 
Poczułaś jak przyłożył swoje wargi do twojej szyi. Prawie jak wampir, kurde. W Edwarda się bawi ? Nie lubię Zmierzchu. Potem zjeżdżał coraz niżej, zaczął gryźć twoje obojczyki. 
Spróbowałaś go kopnąć. Ten to tylko wykorzystał, złapał cię za nogę i obrócił cię przodem do siebie.
Próbowałaś go odepchnąć, ale ten nawet się nie ruszył. Tak przy okazji, to  fajną ma klatę. 
Zarumieniłaś się jeszcze bardziej, właściwie to wyglądałaś jak burak. Ten się tylko zaśmiał i pocałował cię w nos.
Albo tak chciał, albo był ślepy i nie trafił. Nie wiem. Ta sytuacja była tak śmieszna, że zaczęłaś chichotać.
- Co jest w tym takiego śmiesznego ? - zapytał się ciebie, lekko speszony.
Zaczęłaś się śmiać jeszcze bardziej. Żebra zaczęły cię boleć od śmiechu. Zico złapał cię i zaczął łaskotać. To spowodowało, że praktycznie leżałabyś już na podłodze ze śmiechu, ale chłopak cię trzymał, więc leżałaś w jego ramionach. Dosłownie. 
Podniósł cię.
- Wow, lekka jesteś. Spodziewałem się czego innego, patrząc na twoje... - nie dokończył, bo sprzedałaś mu kopa prosto w piszczel.
- Oj nie... - powiedział tracąc już spokojny ton. - Tak to się nie będziemy bawić.
Chyba się wkurwił.
No to po mnie.
Zablokował twoje ręce swoją dłonią, jedną ze swoich nóg wsadził pomiędzy twoje. Byłaś w sytuacji bez wyjścia. 
Ah i teraz na serio ręcznik zaczął mu się zsuwać. Odsłoniło mu jedną stronę biodra.
Zaczął całować cię po szyi, od czasu do czasu robiąc malinki. Potem przyłożył swoje wargi do twoich i delikatnie cię pocałował.
Jedną ręką zaczął ściągać ci koszulkę.
Kto wie, co by się stało, gdyby nie to, że nagle ktoś zapukał do drzwi. Zico przerwał swoją "zemstę". Spojrzał się na ciebie, na drzwi, złapał cię w pół i wrzucił do łazienki, poprawił sobie ręcznik i zaprosił gościa.
Co to właśnie było ?
Siedziałaś w łazience, w jeszcze większym szoku, niż ten, którego miałaś po ujrzeniu Ji Ho w szkole.
- Siema JunHong, co tam u ciebie ? - zapytał Zico jakby nigdy nic.
Zajrzałaś przez dziurkę od klucza i zobaczyłaś owego, różowowłosego przyjaciela twojego "ucznia". Rozmawiali o zupełnie błahych rzeczach, kiedy Zico wreszcie go wygonił mówiąc, że jego korepetytorka zaraz przyjdzie.
Kiedy chłopak wyszedł z pokoju, ty wyszłaś z łazienki.
- Albo siadasz przy książkach - zagroziłaś mu - Albo idę do sądu, ze sprawą o napastowanie seksualne jak moje poprzedniczki.
- Dobrze, dobrze. - zaśmiał się siadając przy biurku.


- A tak w ogóle - stwierdziłaś patrząc się na niego. - To może byś się ubrał ?

1 komentarz: