piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział III - Biblioteka.

Przerwę spędzałaś rozmawiając z przyjaciółką z klasy, kiedy nagle zadzwonił twój telefon.
-Słucham.
- Dzień dobry ! - usłyszałaś znienawidzony głos matki JiHo - Niech pani mu pomoże ! Mój syn ma ogromne problemy z biologią, a biologia nie jest jakoś zbytnio trudna, więc nie wiem czemu ma problemy, ale pani pewnie nie ma, więc pani mu pomoże. Będzie dzisiaj w bibliotece. Zapłacę. 
I się rozłączyła. 
Za szybko mówi. Zajebiście. Dodatkowy dzień z tym zbokiem. Zawsze o tym marzyłam, kurde.
I jak na złość, czas minął dwa razy szybciej niż normalnie. Lekcje się skończyły, a ty z grymasem na twarzy, poszłaś do biblioteki.
Gdy do niej weszłaś, zobaczyłaś go. Siedział, a raczej spał, na trzecim stoliku. Westchnęłaś i podeszłaś do niego.
- Zico. Wstawaj. - powiedziałaś.
Zero reakcji.
- Zico... - zaczęłaś go szturchać.
Powoli podniósł głowę, spojrzał się na ciebie, na bibliotekę, na ciebie i z powrotem poszedł spać.
- Ej, Woo JiHo ! Wstawaj ! - Krzyknęłaś do niego.
- Kobieto, w nocy mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż spanie. - odpowiedział zaspanym głosem.
- Tak ? Na przykład co ? - skrzyżowałaś ręce na piersiach.
- Chcesz się przekonać ? To przyjdź do mnie. Pokażę ci wszystko DOGŁĘBNIE. - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.
- Dzięki ale nie. Nie mam ochoty znowu być przez ciebie zmacana.
- Podobało ci się przecież.
- Nigdy. Nawet tak nie myśl.
- Przecież jestem seksowny, czego więcej ci trzeba ?
- Mózgu.
- Ej, to bolało. Mój mózg się obraził.
- Nie rozumiem, jak może obrazić się coś, czego nie ma.
- Mózg mózgiem, ale twoja matka mogła się bardziej postarać. Specjalnie skrzyżowałaś ręce żeby nic nie było widać ? Nie bój się i tak nic tam nie ma. - powiedział spokojnym głosem.
Drgnęła ci powieka.
- Oo, czyżbyś się zdenerwowała ? - zapytał - Nie denerwuj się, zmarszczek dostaniesz i przytyjesz, a w twoim przypadku to by było marnowanie dobrego materiału. No przyznaj. Niecodziennie spotyka się dość ładną dziewczynę z długimi nogami, nie ? 
- Wiesz, że powiedziałeś to na głos ? Masz syndrom gadania do siebie ? - powiedziałaś zaciskając pięści.
- Moja przyjaciółka z dzieciństwa gada do siebie. Ale to jest dość zabawne. Szczególnie jak zaczyna sama do siebie przeklinać.
- O, przyjaciółka ? Zmacałeś ją już ?
Dotknęłaś go w czuły punkt.
- Siostra. To jest prawie siostra. - powiedział tracąc swój spokojny ton.
- Siostrę też można zmacać, nie ? - grałaś mu na nerwach. - Ważne, żeby miała dobre ciało. 
- ._______. chcesz zginąć ? Nie... Zrobię ci coś gorszego. - powiedział ciszej.
- No dobra, już przestałam. Dawaj biologię.
Usiadłaś obok niego i złapałaś za jego książki. 
- No to z czego masz problemy ?
- Jesteś słodka jak się denerwujesz i idziesz na kompromis. - patrzył się na ciebie, łokciem opierając się o stolik.
Spojrzałaś się na niego. Słodkie teksty już na ciebie nie działały. Zico to idiota i tyle. No i zboczeniec. Podteksty w każdym słowie widzi. I te książki, bleeeh.
Złapał cię za podbródek i przybliżył go do swojego. Po chwili, pocałował cię, już nie tak delikatnie jak za pierwszym razem.
- Siema Zico, co tam u cie...ee... 
Przyszedł jego przyjaciel. Ten różowowłosy. Na imię miał Choi JunHong, ale kumple mówili na niego Zelo. Tyle o nim wiedziałaś. W końcu, z takimi włosami, każdy go rozpozna. 
- Em... No... Ten... Miłego dnia. - uśmiechnął się zakłopotany i wyleciał szybko z biblioteki przy okazji zaliczając glebę na twoją przyjaciółkę.
- Zajebę go. - powiedział Zico z mściwością w oczach. - Zawsze przychodzi w nieodpowiednim momencie. Gnojek.
Zaczęłaś tłumaczyć mu biologię ale on w ogóle cię nie słuchał. Odwracał się tylko, gdy usłyszał coś takiego jak banany, członki, rozmnażanie.
Nagle wstał od stołu.
- Zaraz przyjdę. - powiedział gapiąc się na wyjście z biblioteki.
- Co ? Gdzie idziesz ? - zapytałaś zupełnie zdezorientowana.
- Zajebać Zelo.


                                          ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
-jakieś półtorej godziny później, biblioteka-

Kurwa, gdzie on jest ? Wie która jest godzina ? Pierdolę go, idę do domu. 
Wstałaś, założyłaś kurtkę i szalik i wyszłaś ze szkoły.
Na dworze było ciemno jak w dupie, a ty musiałaś wracać do domu. Zajebiście.
Przeszłaś przez pierwsze dwie ulice, kiedy usłyszałaś za sobą kroki.
Dobra, spokojnie, tylko moja wyobraźnia... Za dużo horrorów. 
Ale mimowolnie przyspieszyłaś. Co najgorsze, tajemniczy osobnik też. Nagle poczułaś jak ktoś łapie cię od tyłu i zatrzymuje.
- Idiotka ! A jakby jakiś zboczeniec tu krążył kiedy byś akurat przechodziła ?!
Tym którym cię zatrzymał był Zico. Kamień spadł ci z serca.
- I kto to mówi ? Największy zbok w całej szkole, perverted oppa, Zico - powiedziałaś ze śmiechem.
- Słuchaj, ani mi się waż wracać tak późno do domu.
Ciekawe przez kogo tak późno wracam, zjebie.
Złapał cię za rękę i poprowadził za sobą z zamiarem odprowadzenia cię do domu. Szliście tak dobre 10 minut, gdy nagle się zatrzymał.
Przywaliłaś w niego.
- Ałaa... Czemu się tak gwałtownie zatrzymałeś ? - zapytałaś się go trzymając się za nos.
- Tak właściwie... - powiedział powoli patrząc się przed siebie - To gdzie ty mieszkasz ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz