piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział IV - Matka to zdrajca.

Zico odprowadził cię do domu... Wróć, raczej ty poszłaś do domu, a Zico był twoim ochroniarzem.
- Dobra... - powiedziałaś przystając przy małym, skromnym domku. - To jest mój dom.
- Bardzo ładny - stwierdził Jiho.
- Taa... W porównaniu do twojej willi, to nic. - westchnęłaś.
- Wolałbym mieszkać tu, niż w tym zamku. Tam nic i nikogo nie ma. Tylko surowe ściany.
- Dobra. W podziękowaniu za odprowadzenie do domu, zapraszam cię na herbatę. - kiedy to mówiłaś, jego twarz się rozpromieniła - Ale ostrzegam. W domu jest moja matka i dwóch młodszych braci.
- Spoko.
Wpuściłaś go do domu. Przywitał was zapach gotowanego ryżu i jakiegoś sosu. Zdjęłaś buty i krzyknęłaś :
- Mamo ! Zaprosiłam kolegę w ramach podziękowań za odprowadzenie mnie do domu !
- Chłopak ? - zapytała wychylając się z kuchni. - Przystojniacha z niego.
Zico się zaśmiał, a ty strzeliłaś sobie dłonią w czoło.
- Dobry wieczór. - przywitał się Jiho.
- Dobry wieczór. - powiedziała radośnie twoja matka. - Idźcie do pokoju, później przyniosę wam herbaty.
- Okej.
Poczekałaś aż twój towarzysz zdejmie buty, odłożyliście kurtki i zaprowadziłaś go do swojego pokoju. Pokój jak pokój. Czerwono - szare ściany, biurko, mały stolik, szafa i półki na książki.
- Ładny pokój.- stwierdził chłopak.
- Dzięki. Czy dla ciebie wszystko co związane ze mną i moim domem jest ładne ? 
- Jest jeden wyjątek. Liczba na wadze, kiedy na niej stoisz.
- Zastanawiam się, czy na testach z IQ są liczby ujemne. - powiedziałaś patrząc na niego mściwym wzrokiem - Bo gdyby były, twoje IQ na pewno nie przekroczyłoby zera.
 Spojrzał się na ciebie. Patrzyliście na siebie tak, jakbyście chcieli rozszarpać się na kawałki, upiec, zjeść, zakopać kości i posypać ziemię solą, żeby nic nie urosło.
- Usiądź. - wskazałaś mu łóżko.
- Wiesz, że łóżko budzi wiele podtekstów ?
- Dla ciebie wszystko ma podteksty.
- Przyniosłam herbatę. - powiedziała twoja matka, wchodząc do pokoju z tacą.
- Dzięki. 
Siedzieliście w ciszy popijając herbatę, kiedy nagle ktoś otworzył drzwi z rozmachem.
Jedyne co widziałaś to takie dwie małe kulki, zaczynające biegać ci po pokoju, niszczące wszystko na swojej drodze. Dwa małe tornada. Huragany. 
- Martin, Olivier ! - krzyknęłaś.
- Cześć siostra ! - wrzasnął jeden z nich.
- Masz chłopaka ? - powiedział drugi.
- Wow, z taką gębą ?
- Jakim cudem ?
- Ej, nie zostałeś otumaniony ani nic ? - jeden z nich zaczął potrząsać ręką Zico.
- Ja mu szczęścia życzę - stwierdził drugi 
- Chłopie, wrypałeś się w niezłe bagno.
- Spójrz. Waży nie wiadomo ile, a cycków w ogóle nie ma. 
- Pła-aa-ska. - jeden pokazał prostą linię na twojej klatce piersiowej.
Zajebę gnojów. 
Złapałaś jednego za kołnierz, drugiego za ucho i tak przywołałaś ich do porządku.
Twoi dwaj, młodsi o cztery lata bracia. Bliźniacy. 
Nie różnili się od siebie niczym. Sama się dziwisz, jak ich rozróżniasz.
- Ten - szarpnęłaś jednego tego po prawo za kołnierz - to Martin, a ten - pociągnęłaś tego drugiego za ucho - to Olivier. Dwa małe diabły. 
- Jiho, ale mówcie mi Zico. Kumple tak mają. - powiedział ze śmiechem.
- Żółwik ! - powiedział Olivier, pokazując piąstkę.
- Żółwik.
Chłopaki zaczęli gadać o jakichś samochodach, a ty postanowiłaś przynieść dzbanek z herbatą.
Kiedy otworzyłaś drzwi, mało się nie zabiłaś. Przy wyjściu leżał puchowy materac i karteczka od mamy :

Droga .______. !
Wyszłam do pracy na nocną zmianę. Niech twój kolega zostanie na noc, bo dzisiaj zimno, a on pewnie mieszka daleko. Pamiętaj, połóż chłopaków wcześnie spać.
Buziaczki <3.
Mama.


Szczena ci opadła. Spędzić noc, z największym zboczeńcem w całej szkole ? 
Może ucieknę z domu ? Albo go po prostu wygonię ? Ale to nie wytłumaczy materaca leżącego na podłodze. Kurwakurwakurwakurwakurwa.... Tylko nie on. Oby to był sen... 
Uszczypnęłaś się. Niestety, to nie był sen.
Zboczeniec jeden. Tylko by zmacał i zostawił. Pierdolę go. Jak chce spać, niech śpi, ale niech mnie chociaż tknie, to mu ręce upierdolę przy samej dupie.
- Zico... Jest sprawa. - powiedziałaś powoli.
- Tak ? 
- Chcesz... em... - spojrzałaś się w podłogę.
-  Tak, zawsze marzyłem o tym, żeby u ciebie spać.
- Skąd wiedziałeś ? 
- To to była prawda ?
Zaczęliście się śmiać, a po chwili wtaszczyłaś materac do pokoju. Rozłożyłaś go, powiedziałaś Zico żeby zajął się chłopakami, a sama poszłaś się myć.
Lubiłaś brać kąpiel, ze względu na swoją dużą wannę. Rozebrałaś się, nalałaś całą wannę wody, dolałaś jeszcze jakiegoś płynu, by woda się pieniła i weszłaś do niej.
Leżałaś w wannie z pięć minut, kiedy usłyszałaś, że ktoś otwiera drzwi.
Ja pierdolę.
- Cześć. - powiedział Zico.
- Cześć ! Wypierdalaj z łazienki !
- Ale drzwi były otwarte... - powiedział Zico robiąc słodkie oczy.
- Tak, otwarte ! Myślisz, że zostawiłabym drzwi otwarte, kiedy po domu krąży taki zboczeniec jak ty ?! Pewnie chłopaki powiedzieli ci gdzie jest drugi klucz. Aish.
- Ja ? Zboczeniec ? Od kiedy ? - zaczął się rozbierać.
- A... - zamarłaś na chwilę. - Idź stąd ! - ochlapałaś go wodą,
Ale to był zły pomysł. Cały mokry... Najprzystojniejszy, najseksowniejszy chłopak w szkole, stał przed tobą cały mokry.
- Będę musiał wysuszyć ubrania. - powiedział z chciwym uśmieszkiem.
Zdjął koszulę. Zobaczyłaś jego umięśnione ciało. Pisnęłaś i odwróciłaś się do niego tyłem. Znowu byłaś cała czerwona. 
Nagle poczułaś jak ktoś wchodzi do wanny. Dobrze, że było dużo piany.
- Co ty robisz ?!
- Myję się.
- Razem ze mną ?!
- Oszczędzam wodę.
- Serio ? Dla twojej wiadomości, STAĆ MNIE NA WODĘ !
Odwróciłaś się do niego plecami.
- Ejj, wiesz, że dla mężczyzny, atrakcyjniejsza jest ta przednia część ciała... Chociaż, jak tak czy siak to prosta linia, to nie robi zbytniej różnicy.
- Wyjdź.
- Nie chciałem cię urazić - powiedział smutno. - ale jestem szczery do bólu, więc po prostu nie mogłem się powstrzymać.
- Chciałam powiedzieć ci coś po angielsku, ale i tak nic nie zrozumiesz, więc szkoda mojej śliny.
- Chcesz być kolejną korepetytorką, którą napastowałem seksualnie ?
- Nie dzięki. 
- No właśnie. Więc się nie odzywaj.
- Ale mogę cię zgłosić za naruszanie mojej prywatności.
- Ha ? 
- Nachodzisz mnie w moim własnym domu, w szkole a nawet wtedy, kiedy udzielam ci korków. 
- Dobra, już wychodzę.
- Cieszę się.
Zico wyszedł z wanny, ale ty czekałaś aż wyjdzie z łazienki. Dopiero wtedy mogłaś czuć się bezpiecznie.
Ten coś tam mruknął do siebie i wyszedł, a ty jak najszybciej wyszłaś z wanny i obwiązałaś się ręcznikiem. Później jeszcze szybciej założyłaś piżamę, umyłaś zęby i poszłaś do swojego pokoju.
Jiho spał, albo przynajmniej dobrze udawał.
Położyłaś się na łóżku i próbowałaś zasnąć. Nagle poczułaś jak ktoś wchodzi ci na twoje terytorium i przytula cię od tyłu. Poczułaś jego wargi na swojej szyi. Zabawa w Edwarda część 2. Po chwili zaczął ją całować. Wzdrygnęłaś się.
- Z... Zostaw mnie. - powiedziałaś cicho.
Ale ten nawet nie zareagował. Całował coraz wyżej, aż w końcu dotarł do twoich ust. Pocałował je, a raczej się w nie wpił. 
Zareagowałaś cichym jękiem. Chłopak nie przestawał. Zaczął rozpinać ci piżamę.
- Z..Zostaw... - powiedziałaś przerywając pocałunek.
- Gdybyś siebie teraz widziała. Cała czerwona, z do połowy rozpiętą koszulą... - oblizał swoje wargi.
Sprzedałaś mu kopa prosto w piszczel.
I takim sposobem spadł z łóżka i wylądował z powrotem na podłodze. 
- Idź spać. Nawet nie waż się podchodzić, bo zrobię ci z dupy garaż. - powiedziałaś sennym głosem.
Odwróciłaś się do niego tyłem i zamknęłaś oczy. Usłyszałaś jak coś tam mamrocze sam do siebie, raz nawet spróbował do ciebie podejść, ale wyczułaś go i zapodałaś mu kopniaka prosto w krocze. Ten zaczął zwijać się z bólu i zrezygnowany poszedł spać.
...
Przynajmniej tak ci się wydawało.
W środku nocy poczułaś, jak coś wchodzi ci na łóżko. Ale byłaś tak śpiąca, że zasnęłaś z powrotem.

-ranek-

Obudziłaś się. Leżałaś gapiąc się w ścianę z  dobre kilka minut, żeby przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Odwróciłaś głowę. Zobaczyłaś śpiącą twarz Zico oddaloną od ciebie o jakieś 5 cm. Pierw miałaś ochotę krzyknąć i go zepchnąć, ale spojrzałaś się na jego słodką, śpiącą twarz i uznałaś, że ten jeden raz mu pozwolisz.
I zasnęłaś z powrotem.

1 komentarz: