piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział V - Kawiarnia.


Która godzina ?
Spojrzałaś się na zegar. Na szczęście dopiero dziewiąta. Jak dobrze, że dzisiaj jest sobota... Po chwili spojrzałaś w bok. Jiho dalej spał.
Ile to można spać ? I co mam zrobić, udać, że wcale nie słyszałam jak wchodzi w nocy na łóżko, czy po prostu iść do kuchni ?
Wybrałaś opcję numer 1. Wydawało ci się, że będzie bezpieczniejsza. Złapałaś głęboki oddech i zrzuciłaś chłopaka z łóżka. Ten tylko jęknął i powoli zaczął podnosić się z podłogi.
- Turbulencje jakieś w tym samolocie, pilocie... - wymamrotał.
- Dlaczego leżałeś na moim łóżku ?
- A to już leżeć nie można ? - zapytał przecierając oczy.
- Nie na moim łóżku.
Spojrzał się na ciebie. Zwęził oczy i powiedział po chwili.
- W moim śnie, stewardessa była ładniejsza.
- Mój sen byłby spokojny, gdyby ktoś mi nie chrapał nad uchem.
- Pamiętam, że miała na imię Basia...
- I kto ci w ogóle pozwolił spać koło mnie ?! Nigdy więcej nie będziesz spał ze mną w jednym pokoju.
Spojrzał się na ciebie.
- Baśka miała fajny biust...
- Słuchasz mnie ?
- A jak ta druga miała na imię ? - powiedział patrząc się w sufit. - Kaśka ? Aśka ?
Zupełnie cię ignorował. Siedząc po turecku na podłodze, gapiąc się w sufit, zupełnie nie zwracał na ciebie uwagi. Skrzyżowałaś ręce na piersiach.
- GOŚKA ! Oj tak... Gośka... Jej matka się postarała... I jeden pilot był jakiś dziwny...  A drugim... Kto był drugim ? - zapytał się ciebie.
- Pewnie ty.
- Niemożliwe, przecież to był jakiś zboczeniec.
- No to mówię, że ty.
Spojrzał się na ciebie podejrzliwym wzrokiem, a ty, powstrzymując śmiech, gapiłaś się na niego. Wyglądał jak małe dziecko, które stawiało na swoim i nie chciało odpuścić.
- Dlaczego ty jesteś taka płaska ? - zapytał prosto z mostu.
Drgnęła ci lewa powieka.
- Mógłbyś chociaż raz użyć mózgu ?
- Używam go cały czas.
- Jakoś nie widać.
- Zjadłbym coś. - powiedział patrząc się w okno.
- Pewnie kurczaka. Tak jak Onew. - wstałaś z łóżka i podeszłaś do drzwi.
- Chicken is not my style.
- Podnieś dupę i pomóż mi zrobić śniadanie, albo tamci wysadzą nam kuchnię. - powiedziałaś wychodząc z pokoju.
- Tak, tak.

Kiedy weszłaś do salonu, twoi bracia oglądali telewizję.
- Dowal mu Goku ! - krzyczał Olivier.
- Tak, dawaj Goku ! - popierał go Martin.
- Kamehamehaaa !
- O siema siostraaa. - powiedział jeden z nich.
- Jak się spało ?
- Pewnie snu było mało... - powiedział pierwszy robiąc minę "If you know, what I mean".
- E tam, ja nic nie słyszałem. - wzruszył ramionami drugi. - Po za tym, .______. taka nie jest.
- Bronisz jej ? Zdrajca. - Olivier wycelował oskarżycielskim palcem w swojego brata.
- Nigdy. Złożyliśmy przysięgę. - skwitował Martin.
- Nigdy
- Nie będziemy
- Pomagać
-Naszej (nie)ukochanej
- Siostrze. - wyrecytowali.
Spojrzałaś się na nich z niesmakiem. Zico zaczął się głośno śmiać i powiedział, że to najlepsi bracia na świecie. Westchnęłaś i poszłaś do kuchni, zrobić jakieś śniadanie.
Jiho także z tobą poszedł. Wyjęłaś z lodówki jakiś ser, jajka, wędlinę. Postanowiłaś zrobić jakieś kanapki.
Nie obeszło się bez próby zmolestowania przez chłopaka, ale znając jego słaby punkt, przyłoiłaś mu w piszczel.
W trakcie jedzenia śniadania, zadzwonił telefon Zico. Ten przeprosił i wyszedł.
Usłyszałaś urywki rozmowy.
- Tak ? O siema Junhong.... No... A muszę ? Nigdzie nie idę idioto. Nie mam zamiaru się z tobą szlajać... Co ? Fajne laski ? ... Mów wolnie... WOLNIEJ.... Kiedy zaczynasz szybko mówić, słyszę takie askahdfklakzjhfkla, więc zwolnij.... Nie.... Koniecznie ? Dobra, przyjdę.
Chłopak usiadł z powrotem przy stole.
Kiedy zjedliście śniadanie, szybko posprzątałaś i poszłaś się przebrać.
Po jakiś pięciu minutach, przyszedł do ciebie Zico.
- Chciałabyś gdzieś się przejść ?

Ponieważ i tak nie miałaś nic do roboty, zostawiłaś swoich braci z nadzieją, że nie zjarają domu i pojechałaś z Zico do... kawiarni.
Kiedy wysiedliście z autobusu, staliście przed skromną, małą kawiarenką. Jiho wskazał ci drzwi.
Kiedy do niej weszłaś, przywitał cię zapach kawy i świeżo pieczonych słodkich bułek. Z powrotem zrobiłaś się głodna.
- O, tam siedzi.
Tam, gdzie wskazywał Jiho, siedział różowowłosy chłopak. Od razu go rozpoznałaś.
Choi Junhong. Różowowłosy idiota, prześladowca i słodki dzieciak w jednym.
Ah i do tego był bardzo przystojny.
Ubrany w czarną, trochę przydługą, koszulkę, ciemnie jeansy i trampki, z kilkoma bransoletkami na rękach, siedział pijąc jakiś gorący napar, patrząc się w okno.
Kiedy was zauważył, pomachał wam ręką. Podeszliście do niego.
- Cześć !
- Po kiego mnie tu zaprosiłeś ? - powiedział Zico rozglądając się dookoła. - Tutaj nie ma żadnych fajnych lasek.
- Były, ale poszły. - wyszczerzył do niego zęby.
Usiedliście przy stoliku.
- Jesteś trollem, wiesz ? - Zico spojrzał na swojego kolegę wzrokiem zbitego psa.
- Wiem. Ale i tak mnie kochasz, nie ?
- Nie.
- Dzięki.
Zaśmiałaś się. Wyglądali jak jakieś stare, dobre małżeństwo. Zelo spojrzał się na ciebie pytającym wzrokiem.
- Nic.. Po prostu, jesteście śmieszni. Tak jakbyście byli małżeństwem.
Zico spojrzał się na Junhonga i powiedział :
- Żono...
- Ej, ja nie chcę być uke !
- Sorry, takie twoje przeznaczenie.
- No dobra... Mężu... - zaczął od nowa Zelo.
- Wyjdziesz za mnie ?
- Nigdy.
- Widzisz, nie jesteśmy małżeństwem. - powiedział Zico do ciebie.
Zaczęłaś się śmiać. Po chwili zamówiliście kawę i jakieś ciastko. Zauważyłaś jak kilka osób wchodzi do kawiarni.
- Zelo, zapraszałeś ich ? - zapytał Zico patrząc się na nich.
- Nie-e...
Przyjrzałaś się bliżej tej grupce. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny. Zwęziłaś oczy.
Jeden z nich, to Kim Yukwon. Kumple na niego wołali U-Kwon. Jest on w twoim wieku.
Miał na sobie czarną bluzę a pod spodem wystawała mu biała koszulka. Ah i miał jeszcze czerwonawe włosy.
Drugim osobnikiem był Lee Minhyuk. W skrócie B Bomb. Blondyn. Ubrany w zwyczajną, niebieskawą koszulkę i jasne jeansy.
Trzeci to Moon Jongup. Nieśmiały. Ale podobno ma taki kaloryfer, że każdy chłopak może pomarzyć.
Jedną z dziewczyn była Lee Amber. W połowie Koreanka a w połowie Amerykanka.
Drugą była Park Yeonrin. Bardzo ładna i wysoka, ale pusta tak trochę.
- Żeby nas nie zauważyli, żeby nas nie zauważyli... - powtarzał Zelo cicho.
- Wiesz, z takimi włosami, trudno cię nie zauważyć. - szepnęłaś do niego.
- Bądźcie cicho. - powiedział Zico.
- Sam jesteś najgłośniej, idioto - syknęłaś do niego.
- Ja jestem idiotą ? Ciekawe kto dzisiaj prawie wszedł w ścianę.
- Ej, a kto dzisiaj...
- Ssh ! - Zelo przyłożył palec do ust.
Ale niestety, to było już trochę za głośno. B Bomb spojrzał się w waszą stronę. Puknął Yukwona, który puknął Jongupa, a ten puknął Amber i Yeonrin.
Wszyscy zaczęli wlepiać w was oczy.
- Em... Cześć ? - powiedział Zico z zdziwionym uśmiechem na twarzy.
- Zicoooooooooooooo ! - krzyczał  U-Kwon biegnąc w waszym kierunku.
- Żeeeluuuuuuuuu ! - za nim krzyczał Jongup.
- No to co panienki, idziemy do domu ? - B Bomb poruszył brwiami i spojrzał się na dziewczyny po jego dwóch bokach.
- Chyba w snach. - stwierdziła Amber, podchodząc do ciebie.
- Cześć Amber, jak tam ? - zapytałaś się jej.
- Spoko. A ci co, geje ? - zapytała się ciebie, patrząc z niesmakiem jak U-Kwon próbuje przytulić się do Zico, a ten unika go ze swoich wszystkich sił. Junhong już został złapany i niestety... Nie mógł oddychać. Uderzał ręką w stół, dając do zrozumienia przyjacielowi, by ten go puścił, ale na nic.
- Jo...jon...gup...dusz...duszę...się.... - wysapał.
- Przepraszam Żelo. Robię to za wszystkie fangirle, które by chciały tak zrobić. Cieszę się, że jestem twoim przyjacielem. - Jongup puścił go i wyszczerzył zęby.
Po chwili przybiegł Minhyuk i spojrzał się na ciebie.
- A kim jest ta dziewoja ?
- .______. - odpowiedziałaś. W rycerza się bawi ? Jeden to Edward, drugi jakiś Don Kichot, kurde.
- Oh, witam. Jestem Lee Minhyuk, ale możesz mówić mi B Bomb. - uklęknął i pocałował cię w dłoń.
Hę ?
Zico to zauważył.
- Ej, Minhyuk, odwal się od niej. Idź powalczyć z wiatrakami.
- Nie możesz zachować kogoś tak pięknego tylko dla siebie, Zico... - powiedział patrząc się na ciebie i oblizując wargi.
- To moja decha. - powiedział Jiho patrząc się na zalotnika.
- Uważaj na korniki. - wtrącił Zelo.
Drgnęła ci lewa powieka.
- Przecież nie jest taka płaska... - powiedział B Bomb, przyglądając się. - Spójrz sobie na Yeonrin.
Tamta podeszła do niego i walnęła go torebką w łeb, po czym obraziła się i wyszła.
- Ups, powiedziałem za dużo. Trudno. - wzruszył ramionami.
- Ale faktycznie... - powiedział Zico, zwężając oczy. - Można być bardziej płaskim od ciebie, ._____. ?
Kopnęłaś go w piszczel.
- Ehh, nie słuchaj go. - Minhyuk położył swoje ręce na twoich kolanach. - To tylko idiota. Dam ci mój numer telefonu, okej ? Albo ty mi dasz swój.
- Nie przemęczaj się, ja ci dam. - powiedział do niego Zelo.
- To ty masz mój numer ? - zapytałaś się go zdziwiona.
- Ej, tylko ja go nie mam ? - zapytał się wszystkich Zico.
- Tak.
- Dzięki, zostanę sam do końca życia.
- Słyszeliście o tym obozie wakacyjnym ? - Amber przerwała wszechobecną kłótnię.
- Obóz ? - zapytałaś się zaciekawiona.
- Tak. Miesięczny. Nad jeziorem.
- Ile kosztuje ?
- Dużo. Ale ja napewno jadę. - powiedziała.
- Jak Amber jedzie, to ja też. - powiedział Jongup.
- To ja też. - stwierdził Zelo.
- To jedźmy wszyscy. Jeszcze zgarnie się kilka osób... - planował U-Kwon.
- Okej.
Czyli zostałam wciągnięta w jakiś obóz z jakąś powaloną paczką. Przynajmniej będzie fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz