piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział IX - Reakcja.

Ale ten sen był dziwny... Jabłkowy chłopiec ? Mam nadzieję, że nigdy go nie spotkam. Idiota jakiś.
Zebrałaś się z łóżka i poszłaś do łazienki. Tam szybko, przebrałaś się w jakieś ciuchy i wróciłaś do swojego pokoju. Dopiero teraz zerknęłaś na zegarek.
Była 13:20. O 14 miałaś być u Zico, udzielając mu korepetycji.
Szybko zerwałaś się z łóżka i popędziłaś do kuchni. Przy okazji obliczałaś ile się spóźnisz, jeżeli sama droga do chłopaka trwa czterdzieści minut. Na schodach wpadłaś na swoją matkę.
- ._____., gdzie ty...
- Nie mam czasu ! - przerwałaś zdenerwowana - Muszę jechać do Jiho, bo udzielam mu dzisiaj korki, ale nie martw się. Może wrócę żywa. - po tym zdaniu, szybko założyłaś buty i kurtkę, i wybiegłaś z domu.
Jeżeli samo dojście na przystanek trwa około 10 minut, pokonałaś ten dystans w jakieś 4 minuty. Akuratnie. Autobus miał być za dwie.
Wsiadłaś do ledwo jeżdżącego na ulicy pojazdu, który sprawiał wrażenie, jakby rozpadał się w oczach. Po przejechaniu dwóch przystanków (do Zico miałaś z jakieś 20 + przesiadka i dojście) kierowca ogłosił awarię.
Twoje wkurwienie nie znało granic, ale musiałaś wysiąść. Następny miałaś za piętnaście minut. To nie było jakoś tragicznie, ale spóźnienie wzrastało z każdą sekundą.
Po odczekaniu wyznaczonego czasu, przyjechał, tym razem nowszy autobus. Wsiadłaś do niego, razem z resztą ludzi i jakoś dostałaś się do rezydencji Zico.
Spojrzałaś na zegarek. Czternasta dwadzieścia. Uff, nie jest tak późno. Myślałam, że będzie gorzej. Jak najszybciej poleciałaś do jego pokoju i otworzyłaś drzwi, nawet nie pukając.
- Zico, przepraszam, że się spóźniłam, ale autobus się przegrzał i zgłosił strajk, więc musiałam czekać ma drugi... - zaczęłaś się tłumaczyć chłopakowi, który siedział na swojej kanapie i obserwował cię z podniesionymi brwiami.
- Co masz taką minę, jakbym ci matkę zajebała gazetą ? - zapytałaś speszona.
- A co, walnęłaś ją ? - odpowiedział ci ironicznie.
Skrzyżowałaś ręce na piersiach i spojrzałaś się na niego z wyrzutem.
- Wyjąłeś chociaż książki ?
- Nie.
- Poszukałeś czegoś w internecie ?
- Nie.
- Masz jakiekolwiek informacje na temat tych nieszczęsnych broni ?
- Nie.
- A zajebał ci ktoś kiedyś z rana ?
-...Nie ?
- A chciałbyś ?
- Chciałbym, ale co innego... - spojrzał się w stronę łóżka.
- Nienienienienienieninienienie - wypowiedziałaś, jak z karabinu, - twój plan na mnie nie zadziała.
- Nie chodzi o mój plan... - powiedział poważnym głosem - chodzi o magiczne przyciąganie mojego łóżka. Jak tam wchodzę, czuję się jakbym był w kosmosie...
Spojrzałaś się na niego z niesmakiem.
- Ty weź na egzorcyzm idź, albo co.
- Od razu zostanę zakonnicą. Kupię sobie takie buty w ccc, patrz jakie gustowne - pokazuje ci coś na laptopie.
- Ty, to są glany a nie buty zakonnicy, idioto.
- No wiesz, zakonnica też musi mieć jakąś obronę. Jak nie z krzyża, to z glana.
- No to jednak zadzwonię po tego egzorcystę... - wyciągasz telefon i podchodzisz do drzwi. Słyszysz jak chłopak szybko wstaje z kanapy i biegnie w twoją stronę. W ostatniej chwili schyliłaś się i szybko pobiegłaś w bok, co sprawiło, że Zico ledwo wyhamował przed drzwiami.
- A o to przed nami wyścigówka Jiho vel Zico, znana ze swojego dużego nosa ! - krzyczałaś, uciekając przed nim. - Jego nos pobił dotychczasowy rekord wielkości nosa w naszej szkole ! Jest znany także z tego, że zmolestował kilka korepetytorek i miał cztery dziewczyny na raz ~!
- Skąd o tym wiesz ?! - krzyczał za tobą, kiedy obiegałaś jego biurko.
- Amber mi powiedziała. Po za tym.... - powiedziałaś, odwracając głowę - ... CAŁA SZKOŁA WIE !
- Ale, ten, no... - zawiesił się na chwilę, stając naprzeciwko ciebie. - To nie było tak ! Ta jedna sobie coś ubzdurała, druga... Z drugą chodziłem....
- A co z pozostałymi dwoma ?
- A co cię to interesuje ? - zapytał - Bawisz się w Sherlocka ? A może jesteś... - powiedział patrząc się na ciebie z chciwym uśmieszkiem - ... ZAZDROSNA ?
- O CIEBIE ? - wykrzyknęłaś, powstrzymując śmiech - NIGDY ! NAWET O TYM NIE MYŚL !
- Niby czemu nie ? - zapytał, podbiegając i odgradzając ci drogę ucieczki.
- No tak, w twoim przypadku to sukces jak o czymkolwiek myślisz. - stwierdziłaś patrząc mu się w oczy.
Położył jedną dłoń obok twojej głowy, a drugą złapał cię za rękę, co sprawiło, że nie mogłaś w żaden sposób uciec.
- Zico. Przestań. Puść mnie. - powiedziałaś, patrząc się gdzieś w bok.
Tak naprawdę, to coś w tobie pękło, kiedy zobaczyłaś jak Jiho płacze. Nie nazwałabyś tego zakochaniem się, ale wcześniej jak do ciebie podchodził nie rumieniłaś się, a teraz byłaś czerwona jak burak.
- Zarumieniłaś się ? - zapytał przykładając swoje czoło do twojego i robiąc wielkie oczy. - Taka skała jak ty ?
Spojrzałaś się w jego oczy. Starałaś się jak najbardziej powstrzymać od śmiechu, bo jego twarz wyrażała urocze zdziwienie. Uśmiechnęłaś się pod nosem i spróbowałaś wyrwać rękę z jego uścisku, jednak ten trzymał ją tak, jakby nigdy jej nie miał puścić.
Spojrzałaś się na niego z miną zbitego psa.
- Oppa... - na te słowo Zico gwałtownie podskoczył i odsunął się od ciebie jakby został poparzony. Wykorzystałaś to i szybko wyrwałaś się z jego pułapki i popędziłaś do drzwi. Ten jednak, złapał Cię za ręce od tyłu i przycisnął do siebie.
- Myślałaś, że jak nazwiesz mnie oppą, to wszystko się uda ? - wyszeptał, a po twoim ciele przebiegły ciarki -  No to prawie miałaś rację... Prawie wszystko się udało.
- Czyli co, jesteś wyczulony na to słowo ? - zapytałaś, próbując wyrwać się, jednak nadaremno.
- Nie... - odwrócił cię przodem do siebie i przycisnął do ściany. Po chwili jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać, a ty z każdym centymetrem coraz bardziej panikowałaś. Postanowiłaś użyć ostatecznej broni. Kopnąć go w piszczel.
Niestety, ten ledwo go uniknął i w ramach "zemsty" Dość przyjemnej... Ekhym. Dotknął swoimi wargami twoich i zaczął je lekko całować.
Zrobiło ci się gorąco. Z jednej strony, chciałabyś go odepchnąć, a z drugiej przyciągnąć jeszcze bardziej. Jednak wybiłaś sobie ten drugi pomysł z głowy, gdy poczułaś, jak zaczął coraz bardziej napierać na twoje usta.
Jedną rękę oparł o ścianę zaraz obok twojej głowy, a drugą zaczął podwijać ci koszulkę. Ponieważ tym sposobem uwolnił twoje ręce, zaczęłaś napierać nimi na jego klatkę piersiową, próbując go odepchnąć. Na marne. Nie chciał się ruszyć. Po krótkiej chwili zaczął oblizywać twoje wargi, co sprawiło, że lekko je rozchyliłaś. Wsunął swój język i zaczął penetrować nim wnętrze. Łzy naszły ci do oczu i zaczęłaś się krztusić. Po chwili nie wytrzymałaś i zgięłaś nogę w kolanie i mocno kopnęłaś go w brzuch. Oderwał się od ciebie i skulony, lekko się krztusząc odszedł od ciebie. Łzy zaczęły ci lecieć z oczu.
Zdziwiło cię to. Nigdy jeszcze tak nie zareagowałaś na pocałunek. Przyłożyłaś pierw rękę do policzka. Samym dotykiem już wiedziałaś, że jesteś cała czerwona. Zakryłaś swoje usta.
Jiho spojrzał na ciebie zdziwionym wzrokiem. Po chwili wytrzeszczył oczy.
- .______. co ty... - powiedział cicho, ciągle wlepiając w ciebie oczy ze zdziwienia.
Nie odpowiedziałaś. Zaczęłaś cicho łkać, a chłopak zaczął do ciebie podchodzić, jakby chciał cię pocieszyć.
- Nie podchodź... - wyszeptałaś chrapliwie. Spojrzałaś się na niego jeszcze raz. Jego twarz przepełniona zdziwieniem, a zarazem lekkim przerażeniem. Odwróciłaś wzrok i zbliżyłaś się do drzwi.
- Mam nadzieję - wyszeptałaś - że, jakoś napiszesz tą historię. Przepraszam. Ja ci nie pomogę.
Po tym zdaniu wyszłaś z jego pokoju i pozwoliłaś, by łzy swobodnie poleciały z twoich oczu. Bardzo szybko wyszłaś z rezydencji, przy okazji zahaczając o lustro. Wyglądałaś okropnie. Cała czerwona twarz, włosy w nieładzie, po gonitwie po całym pokoju. Nie obchodziło cię to. Dotarłaś do bramy, w takim stanie, zakrywając sobie usta ręką. W końcu opuściłaś teren rezydencji, tyle że...
Przed bramą ktoś stał.
B Bomb. Na widok twojej zapłakanej twarzy, twoich włosów, jego oczy zrobiły się dwa razy większe. Widać było w nich przerażenie i zbliżający się gniew.
- C...Co on ci zrobił ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz